Teza, że polski przeciętny konsument jest mniej uważny, rozważny i dobrze poinformowany niż jego zachodni kolega, nadal żyje – wygłosił ją ostatnio Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z dnia 17 stycznia 2013 r. w sprawie Leroy Merlin (sygn. akt VI ACa 1069/12).
Uzasadnienie
nadal podobne – konsumenci zachodnioeuropejscy od wielu dziesięcioleci są
poddawani intensywnej edukacji konsumenckiej.
Rozstrzygnięcie
jest błędne, bo zaprzecza idei harmonizacji przepisów prawa krajowego i
swobodnego przepływu towaru (po ludzku – nie po to się uchwala dyrektywy, żeby
później sądy krajowe wywracały wszystko do góry nogami).
O co chodzi z tym przeciętnym
konsumentem?
„Przeciętny
konsument” oznacza modelowego odbiorcę, przez pryzmat którego ocenia się praktykę
rynkową czy też ryzyko wprowadzenia w błąd w prawie znaków towarowych. Odnosząc
się do wzorcowego odbiorcy, który jest „dostatecznie dobrze poinformowany,
uważny i ostrożny” organy stosujące prawo rozstrzygają, czy dana reklama (znak
towarowy) może wprowadzać w błąd.
Koncepcja
przeciętnego konsumenta wykształciła się w orzecznictwie Trybunału
Sprawiedliwości Unii Europejskiej i pojawiła się w preambule dyrektywy 2005/29 o nieuczciwych praktykach handlowych.
Polski
ustawodawca poszedł o krok dalej i zawarł definicję przeciętnego konsumenta w
treści ustawy – art. 2 pkt 8 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym stanowi, że przez przeciętnego konsumenta rozumie się:
„konsumenta, który jest dostatecznie dobrze
poinformowany, uważny i ostrożny; oceny dokonuje się z uwzględnieniem czynników
społecznych, kulturowych, językowych i przynależności danego konsumenta do
szczególnej grupy konsumentów, przez którą rozumie się dającą się jednoznacznie
zidentyfikować grupę konsumentów, szczególnie podatną na oddziaływanie praktyki
rynkowej lub na produkt, którego praktyka rynkowa dotyczy, ze względu na
szczególne cechy, takie jak wiek, niepełnosprawność fizyczna lub umysłowa”.
Polski konsument sto lat za Europą
Zachodnią
W orzecznictwie
i doktrynie pojawiają się czasem głosy przemawiające za obniżeniem wymogów
stawianych polskiemu przeciętnemu konsumentowi.
Jedną z
najgłośniejszych spraw tego typu po wstąpieniu Polski do UE była reklama TP -
film reklamowy "Serwis Informacyjny Telekomunikacji Polskiej" (prowadzona
na etapie przedakcesyjnym). Spot z udziałem Krystyny Czubówny, nakręcony w
formie studia telewizyjnego, został uznany za reklamę ukrytą – pomimo, że był
nadawany w ramach pasma reklamowego.
Sąd
Okręgowy – Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w wyroku z dnia 23 lutego 2006
r. (sygn. akt XVII Ama 118/04, LEX nr 183979) stwierdził, że :
„Zdaniem Sądu, konsumenci krajowi, którzy
przez kilkadziesiąt lat nie byli poddawani rozwijającym się w tym okresie w
krajach zachodnich technikom reklamowym, nie są wyrobieni w stopniu, jaki
wskazuje powód w uzasadnieniu swego stanowiska, więc kryteria oceny działań
promocyjnych na krajowym rynku muszą być dla ich ochrony bardziej restrykcyjne”.
Tepsa
wygrała dopiero w Sądzie Najwyższym, który stwierdził, że „reklama wyemitowana w telewizyjnym paśmie reklamowym, wyodrębnionym z
programu w sposób zgodny z art. 16 ust. 1 ustawy z dnia 29 grudnia 1992 r. o
radiofonii i telewizji (jednolity tekst: Dz.U. z 2001 r. Nr 101, poz. 1114 ze
zm.), nie jest tak zwaną reklamą ukrytą w rozumieniu art. 16 ust. 1 pkt 4
ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji
(jednolity tekst: Dz.U. z 2003 r. Nr 153, poz. 1503 ze zm.)” (Wyrok Sądu
Najwyższego z dnia 6 grudnia 2007 r. III SK 20/07). SN nie stwierdził jednak naruszenia prawa materialnego w związku
z takim, a nie innym ustaleniem modelu przeciętnego konsumenta.
Kolejna
sprawa to reklama Polkomtela, operatora sieci Plus, prowadzona pod hasłem
„Laptop z modemem za złotówkę”. SOKiK w wyroku z dnia 8 czerwca 2009 r. (XVII
Ama 101/08; LEX nr 536820) stwierdził, że:
„Okres funkcjonowania na
krajowym rynku profesjonalnej reklamy to zaledwie kilkanaście lat. W tak
krótkim okresie czasu przeciętny polski konsument nie osiągnął jeszcze takiej
odporności i dystansu do prezentowanych mu akcji reklamowych, jaki posiada
przeciętny konsument europejski, stykający się z emisją reklam praktycznie
przez całe życie i dzięki temu bardziej świadomy i racjonalny w ich odbiorze.
[…] W świetle powyższego wyrażone w uzasadnieniu decyzji stanowisko Prezesa
UOKiK dotyczące poziomu przeciętnego polskiego konsumenta w ocenie Sądu należy
uznać za optymistyczne, a stanowisko, do przyjęcia którego dążył powód - za
niemożliwe do zaakceptowania”.
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie,
utrzymujący w mocy wyrok sądu I instancji, został uchylony wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 21 kwietnia 2011 r. (sygn. akt III SK 45/10), w którym SN
przedstawił prawidłowy wzorzec przeciętnego konsumenta.
Jakkolwiek
SN nie wypowiedział się bezpośrednio o wzorcu przyjętym przez SOKiK,
interpretacji tego wyroku dokonał Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z dnia 29 września 2011 r. (sygn. akt VI ACa 747/11), do którego trafiła następnie
sprawa, stwierdzając:
Zdaniem Sądu Najwyższego
w zaskarżonym orzeczeniu oraz w orzeczeniu Sądu I instancji wadliwie
ukształtowano model przeciętnego konsumenta jako osoby „niedojrzałej”, „o
niskim poziomie wyrobienia” i „niskiej świadomości”. Tymczasem model ten
zakłada, że jest to osoba należycie poinformowana, uważna, ostrożna i rozsądnie
krytyczna. Taki konsument posiada umiejętność odczytywania informacji
reklamowych, nie poddaje się łatwo reklamie i zawartym w niej sugestiom,
przejawia pewien stopień krytycyzmu wobec reklamy.
I kiedy
mogłoby się wydawać, że sprawa jest już wyjaśniona, pojawia się postępowanie
będące impulsem do napisania niniejszego wpisu. W omawianym wyroku Sąd
Apelacyjny w Warszawie stwierdza:
Wprawdzie przepis art. 1
pkt 8 ustawy j.w. przez przeciętnego konsumenta rozumie konsumenta dostatecznie
dobrze poinformowanego, uważnego i ostrożnego, jednakże jego oceny nakazuje
dokonać m. in. z uwzględnieniem czynników społecznych, kulturowych, językowych.
Notorium stanowi wiedza, iż przeciętny Polak, czyli również przeciętny
konsument – przede wszystkim ze względów społecznych i kulturowych – posiada
niską świadomość prawną, co wie w szczególności środowisko prawnicze. Poziom
konsumenta dostatecznie dobrze poinformowanego, uważnego i ostrożnego w Polsce,
czyli przeciętnego, nie może w żadnej mierze odnosić do poziomu przeciętnego
konsumenta w Europie Zachodniej, który od wielu dziesięcioleci poddawany jest
intensywnej edukacji konsumenckiej.
W
uzasadnieniu można przeczytać, że SOKiK w zaskarżonym wyroku stwierdził:
Typowy konsument, który
nie posiada cech przeciętnego konsumenta w rozumieniu art. 2 pkt 8 ustawy o
przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym z uwagi na niski poziom
świadomości prawnej polskiego konsumenta, po zapoznaniu się z informacjami
zawartymi na formularzu rozpatrzenia reklamacji lub talonie zakupu, zrozumie
ich treść w sposób dosłowny.
Leroy
Merlin złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego od wyroku – sprawie nadano
sygnaturę III SK 45/13. Będzie łatwo spamiętać ważne orzeczenia SN dot.
przeciętnego konsumenta, bo wyrok w sprawie Polkomtela to sygn. akt III SK
45/10.
Z
powyższych orzeczeń wynika, że sądy usprawiedliwiają obniżenie wymogów
stawianych polskiemu przeciętnemu konsumentowi albo brakiem obycia w gospodarce
rynkowej, albo niskim poziomem edukacji konsumenckiej (świadomości prawnej).
W wielu
przypadkach sądy wręcz odstępowały od modelu unijnego. W wyroku SA w Warszawie
w sprawie Leroy Merlin w sposób bardziej wyrafinowany odwołano się do
dopuszczalności modyfikacji wzorca z uwagi na czynniki społeczne, kulturowe i
językowe.
Argumentacja
ta reprezentowana jest również przez A. Tischner, autorkę rozlicznych
publikacji dotyczących przeciętnego konsumenta. Autorka wskazuje, że:
Jednakże przy podążaniu
w kierunku wymuszonym członkostwem Polski w UE, nie może umykać całkowicie
perspektywa krajowa, specyfika sytuacji polskiego konsumenta, stosunki
gospodarcze, społeczne i kulturowe, panujące w naszym kraju
(A.
Tischner, Pojęcie „przeciętny konsument” w ustawie o przeciwdziałaniu
nieuczciwym praktykom rynkowym na tle prawa i orzecznictwa [w:] Nieuczciwe
praktyki rynkowe. Ocena regulacji, red. E. Nowińska, D. Kasprzycki, s. 125-126)
Odejście w ostatnich
latach przez Trybunał od praktyki stwierdzania niebezpieczeństwa wprowadzenia w
błąd konsumentów i przekazanie tej oceny sądom krajowym pokazuje, że Trybunał
nie dąży do tworzenia modelu, który będzie całkowicie oderwany od
rzeczywistości obrotu w poszczególnych krajach Unii Europejskiej (ibidem, s. 100)
Sąd
Apelacyjny w Warszawie w sprawie Leroy Merlin wskazuje też, że „przepis art. 3 pkt 5 Dyrektywy zezwala
Państwom Członkowskim na stosowanie do 12 czerwca 2013 r. w dziedzinie objętej
Dyrektywą stosować nadal przepisy krajowe o charakterze bardzo restrykcyjnym
lub nakazowym niż one same”.
W tą linię
wpisuje się również Krzysztof Lehmann, którego wpis na blogu sprowokowały
mnie do szerszego wypowiedzenia się w temacie :).
Wyjściowy model przeciętnego
konsumenta jest jeden
Przytoczone
wyżej poglądy obarczone są zasadniczym błędem, który polega na ingerencji w
wyjściową definicję przeciętnego konsumenta.
R. Skubisz
i J. Dudzik trafnie wskazują, że modyfikacja wzorca w zależności np. od rodzaju
towaru nie oznacza, że „dopuszczalny
zakres modyfikacji cech modelowego przeciętnego konsumenta obejmuje przyjęcie
cech modelowego przeciętnego konsumenta przeciwstawnych w porównaniu z
wyjściowymi. Stanowiłoby to bowiem zaprzeczenie samego modelu, a w konsekwencji
taka interpretacja stałaby w sprzeczności z orzecznictwem ETS”. (R.
Skubisz, J. Dudzik [w:] Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Komentarz,
Red. J. Szwaja, Warszawa 2013, s. 724).
Podobne
stanowisko reprezentują arcyprokonsumenccy autorzy:
-
„Nie da się pogodzić z wymogami wspólnotowymi
w omawianym zakresie argumentacji zawartej w uzasadnieniu wyroku SOKiK z 23
lutego 2006 r. (XVII Ama 118/04) […]” (R. Stefanicki, Ustawa o
przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Komentarz, Warszawa 2009, s.
142)
-
„Przyjęcie w ramach całej Wspólnoty pewnego
wzorca "przeciętnego konsumenta" ukształtowanego w orzecznictwie ETS
i jego normatywne ujęcie w art. 2 pkt 8 u.p.n.p.r. nie pozwala na różnicowanie
modelu krajowego konsumenta (polskiego) i konsumenta wspólnotowego,
uzasadniając to odmiennościami w warunkach społecznych, kulturowych i
językowych.
[…]
Należy w pełni
zaaprobować pogląd, iż ustanowienie wspólnych reguł walki z nieuczciwymi
praktykami rynkowymi i jednolitych standardów ochrony wymaga przyjęcia
wspólnego modelu konsumenta. Tylko jeden ogólnie obowiązujący model konsumenta
pozwoli na efektywną walkę z nieuczciwymi praktykami rynkowymi, również o
wymiarze transgranicznym. Przyjęcie odmiennych modeli krajowych prowadzi do
uzyskiwania różnych ocen w odniesieniu do nieuczciwości praktyk rynkowych. Nie
należy przecież zapominać, że celem dyrektywy 2005/29/WE o nieuczciwych praktykach
handlowych stało się usunięcie wszelkich różnic krajowych (w drodze pełnej
harmonizacji) w odniesieniu do kryteriów oceny nieuczciwości praktyk rynkowych.
Zatem wspólna klauzula generalna pojęcia nieuczciwej praktyki rynkowej powinna
funkcjonować wraz z jednym, zintegrowanym modelem wspólnotowego konsumenta
funkcjonującym na wspólnym rynku. Przyznanie konsumentom ochrony przed
nieuczciwymi praktykami rynkowymi nie może oznaczać przyznania im nadmiernej
ochrony. Dlatego też w stosunku do adresata nieuczciwych praktyk rynkowych
stawiane są pewne wymagania, które są zawarte w pojęciu "przeciętnego
konsumenta".
Co do
powołania się na czynniki społeczne, językowe i kulturowe, oddam jeszcze głos
sobie:
Zgodnie
z art. 2 pkt 8 zd. 2 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym,
model przeciętnego konsumenta może być modyfikowany z uwagi czynniki społeczne,
kulturowe i językowe oraz przynależność do szczególnej grupy konsumentów. Na
uwagę zasługuje niewymienienie czynnika ekonomicznego, który pojawia się w
orzecznictwie ETS oraz opiniach rzeczników generalnych obok trzech powołanych
wyżej „podstawowych” czynników. Oznacza to, że co do zasady wykluczone jest
ustalanie wzorca przeciętnego konsumenta z uwzględnieniem różnic ekonomicznych
pomiędzy Polską a krajami Europy Zachodniej. (M. Strzelecki, Klauzula generalna nieuczciwej praktyki
rynkowej, PPH 2008/11, dostępny tutaj).
W artykule
wskazuję też ciekawy fakt – czynnik ekonomiczny jako element oceny modelowego
konsumenta został usunięty w trakcie drugiego czytania przez Parlament
Europejski w dniu 24.02.2005 r., P6_TC2-COD(2003)0134.
Jest to
dość wyraźne odzwierciedlenie woli unijnego ustawodawcy, jakkolwiek lista
czynników zawarta w dyrektywie raczej nie może być odbierana jako wyczerpująca,
jako że dyrektywa dopuszcza modyfikację wzorca w orzecznictwie TS UE.
Jednak z
uwagi na fakt, że celem dyrektywy oprócz ochrony konsumentów jest „przyczynienie się do właściwego
funkcjonowania rynku wewnętrznego” (art. 1 dyrektywy 2005/29), do wykładni
czynników społecznych, kulturowych i językowych należy podchodzić rozważnie,
aby nie zaprzeczyć celowi dyrektywy.
Za zmianę
podejścia TS UE nie odbierałbym – jak to czyni A. Tischner – przekazywania
orzekania o niebezpieczeństwie wprowadzenia w błąd sądom krajowym. Nie czuję
się kompetentnym, aby się wymądrzać co do prawa unijnego (i to bez researchu),
ale jest to chyba postępowanie zgodne z rolą Trybunału, który ma raczej dać
sądowi krajowemu wędkę, a nie nałapać mu ryb.
Wracając
do definicji – przeciętny konsument jest dostatecznie dobrze poinformowany, co
wiąże się z posiadaną przez niego wiedzą (por. mój artykuł w PPH).
Nie można
zatem przyjąć, że przeciętny konsument w Polsce generalnie jest gorzej
poinformowany. Ale można się nad tym zastanawiać w konkretnym przypadku – w
szczególności biorąc pod uwagę np. okres obowiązywania danej regulacji czy
stosowania danej praktyki rynkowej w Polsce.
Co ciekawe
– Prezes UOKiK nie powołuje się na wzorzec „upośledzonego” polskiego
przeciętnego konsumenta w swoich decyzjach. Jest to bardzo mądre posunięcie – w
swoich decyzji pięknie opisuje wzorzec unijny, a później orzeka i tak jak chce
(np. uznaje, że przeciętny konsument mógłby uwierzyć, że może kupić łóżeczko
dziecięce za 1 zł bez spełnienia dodatkowych warunków, o czym pisałem tutaj).
W sprawie Leroy
Merlin zakwestionowana praktyka polegała na uprawnień przysługujących
konsumentowi w ramach postępowania reklamacyjnego – zwrot gotówki następował w
bonach, a stosowany wzorzec umowny zawierał postanowienie: „Strony wyrażają zgodę na powyższy sposób
rozpatrzenia reklamacji i oświadczają, ze nie zgłaszają i nie będą zgłaszać
żadnych roszczeń z nią związanych”. Wiedza, że uprawnień z ustawy o
szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie Kodeksu cywilnego
nie można wyłączyć, nie jest oczywista i wiele osób z wykształceniem prawniczym
mogłoby się na to nabrać.
Ustawodawca
unijny raczej nie uznaje, że przeciętny konsument powinien dysponować wiedzą
prawniczą, skoro jedną z praktyk nieuczciwych w każdych okolicznościach jest
„prezentowanie uprawnień przysługujących
konsumentom z mocy prawa, jako cechy wyróżniającej ofertę przedsiębiorcy”
(art. 7 pkt 10 upnpr).
W każdym
bądź razie trudno rozumieć, jak można nadal twierdzić, że przez 20 lat polski
konsument nie przystosował się do gospodarki rynkowej. W sprawie Polkomtel sąd posłużył
się określeniem „zaledwie
kilkanaście lat”. Zaledwie? Jak opornym trzeba być, aby nie przyswoić sobie
zasad działania gospodarki rynkowej w tak długim okresie? Przecież kilkanaście
lat to cały cykl: podstawówka, gimnazjum plus ogólniak. Usprawiedliwianie się
względem Europy Zachodniej jest nie na miejscu. W ostatnich latach marketing
zmienił się diametralnie i w Polsce, i „na Zachodzie”. Przecież dopiero od
kilku lat mamy smartfony, trochę dłużej portale społecznościowe – czy również w
tym zakresie polski konsument ma mieć fory? Oczywiście dokonując oceny ad hoc uwzględniamy okoliczności danej
sprawy – jak długo dana praktyka rynkowa funkcjonuje w danym kraju, bo to
kształtuje wiedzę konsumenta, który uczy się nowych praktyk. Na takiej samej
zasadzie wzorzec przeciętnego konsumenta ustala się biorąc pod uwagę rodzaj
nabywanego dobra, adresowanie komunikatu do szczególnej grupy konsumentów, etc.
Wiele omawianych
wyżej problemów bierze się z próby odnoszenia przeciętnego konsumenta do
rzeczywistości, podczas gdy model przeciętnego konsumenta nie jest modelem
statystycznym (pkt 18 preambuły dyrektywy) – jest modelem normatywnym, a więc
abstrakcyjnym. I zgadza się – odstaje od rzeczywistości. Przeciętny konsument
jest mądrzejszy i bardziej uważny niż przeciętny Kowalski, ale dyskutować z tym
można tylko de lege ferenda.
Już tylko
na marginesie mały wytyk – SA w Warszawie błędnie podpierał swoją argumentację
art. 3 ust. 5 dyrektywy, który dopuszcza stosowanie bardzie restrykcyjnych
przepisów krajowych. Powołany przepis mówi o możliwości stosowania „nadal”
przepisów krajowych, a więc mowa o dotychczasowych przepisach, a takimi nie są
przepisy nowej ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym,
transponującej dyrektywę. Poza tym, zgodnie z art. 3 ust. 6 dyrektywy, takie
podpisy podlegają notyfikacji Komisji Europejskiej, a jak ostatnio sprawdzałem,
takie notyfikacji ze strony Polski brak.
Świetny wpis. Argumenty dotyczące różnicowania konsumentów ze względu na kraj pochodzenia przeniknęły już jakieś czas temu zarówno do praktyki rzeczników praw konsumentów (kopiowanie uzasadnień decyzji Prezesa UOKIK) jak i sądów powszechnych.
OdpowiedzUsuńNiestety sprawy dotyczące roszczeń konsumenckich w większości nie są kasacyjne, a i ochota przedsiębiorcy, by spierać się "o zasady" choćby na etapie apelacji, w sprawie o 2000 zł jest niewielka. Dlatego uważam, że bardzo istotne są głosy, które przełamują schemat traktowania polskich konsumentów jako nierozumny relikt poprzedniej epoki.
Argumenty dotyczące czasu jaki upłynął na dostosowanie się przez polskiego konsumenta do gospodarki rynkowej rozszerzyłbym również na wszelkie próby uzasadnienia konsumenckiej niestaranności typu nie przeczytanie umowy czy pomylenie sprzedawcy z gwarantem.
Ileż razy czytałem w uzasadnieniach, że konsument wychował i wyedukował się w innych realiach gospodarczych aniżeli aktualne, jakby znaczenia nie miało, że od ponad 20 lat żyje w obecnym systemie gospodarczym. Czasem mam wrażenie w takiej sytuacji, że sad zapomina, iż człowiek uczy się, a przynajmniej powinien się uczyć, przez całe życie.
Spokojnych Świąt i pomyślności w nowym roku.
oczywiscie ze tak, podstawa jest ze polski konsument z trudem zaspokaja podstawowe potrzeby
Usuńbardzo dziękuję za miłe słowa, również życzę spokojnych i rodzinnych Świąt i wszystkiego najlepszego w Nowym Roku. A konsumentom rozwagi :)
UsuńCzuję się trochę wywołany do tablicy, gdyż nie sądziłem, że mój dość luźny wpis przyczyni się takiego artykułu, który wymagał sporo pracy i zaangażowania. Brawo za determinację i proszę o więcej :)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak w mojej ocenie wpływ kraju, na terenie którego dana praktyka ma miejsce może mieć znaczenie i należy to zbadać. Może zostałem trochę źle zrozumiany (biję się w pierś), ale nie jestem za tym, aby podwyższać od razu poziom ochrony konsumentów tylko dlatego, że żyjemy w Polsce, a nie w Niemczech. Poprzez stosowanie tych samych dyrektyw powinniśmy mieć maksymalnie ujednolicone zasady jej stosowania. Niemniej jednak w mojej ocenie polscy konsumenci są niestety mniej doedukowani, niż ich zachodni koledzy - kwestia tylko, żeby nie interpretować tego jako zasady prawnej i wyciągać daleko idących konsekwencji. Niestety, ale nie przekreślimy tego, co było kiedyś (w tym przepisów, które obowiązywały) poprzez samą akcesję do UE.
Reasumując zawsze powinno się badać wpływ regionalizacji konsumentów na daną praktykę, co oznacza, że może się zdarzyć sprawa, w której inaczej będą zachowywali się konsumenci w Polsce, a inaczej konsumenci w Niemczech (kilka przykładów chodzi mi po głowie). Pytanie tylko, czy na tle konkretnej sprawy takie badania porównawcze miałyby w ogóle sens.
haha, Twój wpis był iskrą, głównie dlatego, że dowiedziałem się z niego o wyroku w sprawie Leroy Merlin :)
UsuńEhh i wszystko legło w gruzach, a tak to żyłem w słodkiej nieświadomości z przekonaniem o swojej nieocenionej roli :)
UsuńJednym słowem - co kraj, to obyczaj. Prowadzę katalog blogów prawniczych - http://prawnicze-blog.blogspot.com/ i z chęcią zobaczę tam tego bloga. Mam nadzieję na owocną współpracę. Pozdrawiam, Krzysztof
OdpowiedzUsuńRównież uważam, że artykuł jest genialny, bardzo fachowy i rzeczowy. Niestety smutną prawdę ukazuję, miejmy nadzieję, że coś się zmieni ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno prawie pokraśniałem, dziękuję :)
UsuńBardzo inspirujący tekst! Gratuluję :-)
OdpowiedzUsuńBardzo inspirujący tekst! Gratuluję :-)
Usuń