deptak w jastrzębiej górze

deptak w jastrzębiej górze

piątek, 19 października 2012

Konsument, który wygrał nagrodę, nie może być obciążany żadnymi kosztami

Osoba, która wygrała w konkursie Rolls-Royce’a, nie może być zobowiązana do wydania pieniędzy nawet na zwykły znaczek pocztowy w celu odbioru nagrody – taki wniosek płynie z wyroku Trybunału Sprawiedliwości z 18 października 2012 r. w sprawie C428/11 Purely Creative.

Oznacza to bardzo duże utrudnienie dla organizatorów konkursów, którzy muszą tak zaplanować zasady, aby kontakt zwycięzców z organizatorem wykluczał możliwość poniesienia przez tych pierwszych jakichkolwiek kosztów.

 
Rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości jest konsekwencją literalnej wykładni pkt 31 Załącznika nr I do dyrektywy 2005/29 o nieuczciwych praktykach rynkowych, zgodnie z którym za praktykę rynkową nieuczciwą w każdych okolicznościach uznaje się:

Stwarzanie fałszywego wrażenia, że konsument już uzyskał, uzyska lub po wykonaniu określonej czynności uzyska nagrodę lub inną porównywalną korzyść, gdy w rzeczywistości
-        nagroda lub inna porównywalna korzyść nie istnieje, lub
-        możliwość wykonania określonej czynności w związku z uzyskaniem nagrody lub innej porównywalnej korzyści uzależniona jest od wpłacenia przez konsumenta określonej kwoty pieniędzy lub poniesienia kosztów”.

Tezy wyroku (przytaczam fragment) są bezlitosne i nie pozwalają na najmniejsze odstępstwa:

Jest bez znaczenia, że koszt nałożony na konsumenta, na przykład koszt znaczka pocztowego, jest nieistotny w stosunku do wartości nagrody oraz że nie przynosi żadnego dochodu przedsiębiorstwu.

Jest również bez znaczenia, że czynności związanych z otrzymaniem nagrody można dokonać na kilka sposobów zaproponowanych konsumentowi przez przedsiębiorstwo, z których co najmniej jeden jest bezpłatny, jeżeli jeden lub kilka z zaproponowanych konsumentowi sposobów wymaga od konsumenta poniesienia kosztów w celu uzyskania informacji o charakterze nagrody lub możliwościach jej otrzymania.

W moim poprzednim wpisie poświęconym temu pytaniu prejudycjalnemu wyrażałem nadzieję, że Trybunał weźmie pod uwagę cel przepisu, którym jest przeciwdziałanie praktykom, które były przedmiotem wyrokowania sądów brytyjskich:

żeby otrzymać zegarek przedstawiany jako szwajcarski, a wyprodukowany w Japonii, konsument musiał wydać 18 GBP (8,95 GBP za telefon, 8,50 GBP za ubezpieczenie i przesyłkę, a także koszt dwóch kopert i dwóch znaczków pocztowych). W razie wyboru drogi pocztowej konsument wydawał 9,50 GBP. W razie skorzystania z telefonu przedsiębiorstwo zarabiało w sumie 15,71 GBP (7,21 GBP za telefon i 8,50 GBP z tytułu ubezpieczenia i kosztów przesyłki), podczas gdy poniesiony przez nie koszt wynosił 9,36 GBP.

Przepis dyrektywy to armata na właśnie takie przepisy, jednak Trybunał pozwolił na jej użycie również "na wróble" (powtarzam się ostatnio z tymi wróblami...).

Zgadzam się, że można było orzec tak, jak uczynił to Trybunał Sprawiedliwości. Niestety, niejasne sformułowanie tego przepisu (podobnie jak innych – więcej we wcześniejszym wpisie) wymagało celowościowej wykładni. Nie mogę się zgodzić z argumentem TS UE, że wprowadzenie konieczności analizy istotności kosztów ponoszonych przez konsumenta stałoby na przeszkodzie osiągnięciu celu dyrektywy w postaci wysokiego poziomu ochrony praw konsumenta. Po pierwsze – priorytet ma rynek wewnętrzny, któremu nierozsądne przepisy i ich oderwana od realiów wykładnia szkodzą. Po drugie – lista praktyk nieuczciwych w każdych okolicznościach zawiera wiele ocennych przesłanek – „bardzo ograniczony czas” czy też cały przepis dotyczący reklamy-przynęty.

Uważam, że furtkę dla prorynkowej wykładni przepisu stanowi przesłanka „fałszywego wrażenia” (nagroda, za którą w dużej części trzeba zapłacić, to raczej promocja cenowa) – TS UE nie zgodził się jednak w tym zakresie z argumentami przedsiębiorców.

Ponura refleksja na koniec – można uznać, że omawiany wyrok zakazuje organizacji konkursów z nagrodami o wartości wyższej niż  760 zł, ponieważ zwycięzca musi zapłacić zryczałtowany podatek dochodowy w wysokości 10 % jej wartości (który przecież można uznać za poniesienie kosztów związane z uzyskaniem nagrody)… Czy oznacza to, że w każdym przypadku organizator powinien ufundować nagrodę pieniężną stanowiącą 11,11 % wartości nagrody głównej (na pokrycie podatku)? Wtedy z ekonomicznego punktu widzenia konsument nie poniesie wtedy kosztów, ale jakby podejść do sprawy formalistycznie?

I śmieszno, i straszno…

3 komentarze:

  1. Dobry wpis, muszę przeczytać ten wyrok, bo to faktycznie jakiś wyjątkowy absurd. No i uwaga na boku - po raz kolejny okazuje się, że minister Gowin ma rację - Duch nad Literę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wpis! Zastanawiam się czy w takim razie pobieranie podatku od nagród mogłoby zostać zaskarżone i uznane za niezgodne z powyższą dyrektywą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wyroku wynika, że tak... Ale w praktyce w sytuacji, w którym mowa jest o podatku, pewnie zostałoby przyjęte jakieś rozwiązanie słusznościowe. Choć w tego rodzaju sprawach czasem rodzą się demony :)

      Usuń