W Rzeczpospolitej z 26 maja Marek Domagalski w artykule "Szefowie poprawili i są współautorami" omawia wyrok Sądu Najwyższego z dnia 25 maja 2011 r. (II CSK 527/10) z którego wynika, że nawet nieznaczne poprawki w treści artykułu naukowego moga prowadzić do współautorstwa.
Wyrok nie jest dużym zaskoczeniem. W dotychczasowym orzecznictwie SN uznawał za utwór specyfikację istotnych warunków zamówienia, a także dopuszczał uznanie za utwór pojedyńczego słowa (wyroki z portalu orzecznictwo.net).
Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach, dlatego trzeba poczekać na uzasadnienie. Ciekawi w szczególności, czy SN pokusi się o wskazanie, jak daleko posunięte poprawki mogą prowadzić do stwierdzenia współautorstwa.
"...ochrona autorska się degeneruje. Instytucja, która została wymyślona dla ochrony sztuki, nauki, obecnie coraz bardziej jest elementem prawa gospodarczego. W efekcie chronione jest – jak ja to nazywam – „byle co”, np. instrukcja obsługi, cztery dowolne zdania, po to, żeby za pomocą tego pretekstu walczyć z konkurentem. Z drugiej strony kwestionuje się traktowanie jako utworów wielu współczesnych dzieł plastycznych – podnosząc, że ograniczają się one do pomysłów. To prowadzi do absurdu – komentuje prof. Ryszard Markiewicz, specjalista w dziedzinie prawa własności intelektualnej" (http://lex.pl/warsztatyprawne/index.php?site=bazat&id=95), miałem o tym cytacie napisać więcej, ale oczywiście nie mam czasu, więc w ramach drugiego komentarza;) wrzucam tę wypowiedź dla potomności tutaj
OdpowiedzUsuńNie dawno, miałam sprawę związaną z prawami autorskimi. Pewna firma wykorzystała moje zdjęcie w na sowim profilu. Musiałam poprosić o obsługę prawną adwokata z Katowic, ponieważ firma, z którą się sądziłam, nie chciała współpracować. Na szczęście udało mi się wygrać sprawę.
OdpowiedzUsuń